sobota, 12 lipca 2014

13: "Jemu nie da się udowodnić winy!"

Hejo!:* Chciałabym was zachęcić do głosowania w konkursie na blog miesiąca: Lipiec na http://spisfanfiction.blogspot.com:) To dla mnie bardzo ważne, miśki:*
+ Dziękuję za wszystkie komentarze pod 12!:D Niektóre po prostu mnie zagięły! Mój tata się z nich śmiał!:D (38 komentarzy = nowy rozdział:D Tak, dla utrudnienia:P)


Miłego czytania:)




~Zayn~

Wyszedłem z pokoju blondynki i podszedłem do chłopaka siedzącego na kanapie.
- Może być?! - syknąłem. - Łyknęła tą bajeczkę?! - dodałem. Widok tej niewinnej, zapłakanej dziewczyny, naprawdę nie był czymś, co chciałem widzieć.
- Tak, myślę, że tak! - szatyn wstał i wziął broń z blatu.
- Po co nam to?! - zapytałem. Tak naprawdę nie rozumiałem planu Louis'a. Kazał nam tylko wmówić Rosalie, że Elizabeth nie żyje. Jaki miało mieć to cel? Tym już się z nami nie podzielił.
- Wiesz, że ogarniam z tego, tyle co ty, a nawet mniej! - mruknął, podrzucając pistolet w dłoni.
- Strzel sobie w stopę, zobaczymy, kto wtedy będzie taki mądry i ci pomoże! - zaśmiałem się, na co zmroził mnie wzrokiem. - Dobrze wiesz, że gdybyś tylko chciał, mógłbyś być liderem w innym odłamie tego gangu..., a nawet w tym! - powiedziałem, uważnie go obserwując. - Czemu odmówiłeś?!
- A czemu by nie?! - prychnął. - To moje życie! Po co się wysilać, skoro nie jest to konieczne?! - syknął. - To tylko strata czasu! - usiadł na krześle barowym i nalał sobie do szklanki, sporą ilość whisky.
- To czemu nadal go tu marnujesz?! - wściekłem się. Styles był diabłem w całej swojej okazałości i nigdy nie zdołałby mi wmówić, że jest inaczej.
- Bo jesteście moimi kumplami! - warknął i mocniej zacisnął rękę na naczyniu. Jeszcze chwila i gotowe było pęknąć. - I lubię tą robotę! - upił łyk brązowej cieczy, po czym rozejrzał się dookoła. - Tylko denerwuje mnie to, że wciąż musimy uciekać! Ukrywać się w tych ruderach! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym pojechać do Vegas! Ale nie mogę! Czemu?! Bo porwaliśmy tą idiotkę i ściga nas policja! - krzyknął, a przedmiot pękł w jego ręce, rozsypując się po podłodze. Przeklął pod nosem, kiedy zauważył krew spływającą po nadgarstku.
- Uspokój się! Plan Tomlinson'a jest naprawdę dobry! Nawet, jeśli teraz ukrywamy się po różnych ruderach, to dostaniemy za to masę szajsu! - syknąłem. - Poza tym, ta rezydencja w L.A., kosztowała Nick'a, na pewno więcej niż do tej pory zgarnęliśmy! - dodałem, pod wpływem zdenerwowania, zrzucając z półki szary, zniszczony wazon. - Więc zawsze możesz odejść i pozwolić się zapuszkować! - wziąłem nóż z szafki i rzuciłem w nim o ścianę. Ot! Taka forma rozrywki.
- Wrzuć na luz! - zaśmiał się pogardliwie Harry. - Idziemy stąd? - zapytał mnie i oparł się o ścianę, wyczekując mojej reakcji.
- A co z dziewczyną?! - to było oczywiste, że nie zostawimy jej samej!
- A co z dziewczyną?! - przedrzeźnił mnie. - A od czego mamy Frank'a? - parsknął śmiechem, widząc szatyna, który wszedł do pomieszczenia. - Nara! - krzyknął w stronę chłopaka i wyszedł.
- Ta, cześć! - obrzuciłem go chłodnym spojrzeniem i podążyłem śladami Hazzy. - Co teraz? - zapytałem, wsiadając do samochodu.
- Jak to: "co"?! Jedziemy do reszty i mówimy, jak się sprawy układają... - westchnął. - Czemu mam przeczucie, że coś się dzieje, a nas nie ma tam, gdzie powinniśmy być? - to pytanie mnie zdziwiło. Proszę, niech Styles, ten jeden raz nie ma racji!




~Frank~
Zdezorientowany i zrezygnowany usiadłem w salonie. Dlaczego zawsze mi dostawały się najgorsze zadania?! Frank, stój na czatach! Frank, namierz najsłynniejszy gang we Francji! Frank, pilnuj tej blondynki!
Okej, nie chciałem siedzieć w tym bagnie, ale skoro już tu jestem, to jako syn przywódcy, powinienem mieć specjalne przywileje! A, oni co?! Traktują mnie, jak piąte koło u wozu, które tylko zawadza!
Usłyszałem cichy, ale przepełniony boleścią płacz. Denerwujący płacz. Zniecierpliwiony poderwałem się i wszedłem do pomieszczenia, w którym obecnie przebywała, niejaka Rosalie Carter. Już miałem krzyknąć, żeby się zamknęła, ale widok jaki tam zastałem, skruszył moje zatwardziałe serce.
- Wszystko w porządku? - spytałem niepewnie i zbliżyłem się do niej. Dziewczyna uniosła swoje, pełne łez spojrzenie na mnie i czekała, na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.
- Kim jesteś? - szepnęła i oplotła dłońmi, nogi, które wcześniej podkuliła pod brodę.
- Mam na imię F.... - zacząłem, ale w porę zdążyłem ugryźć się w język. - Chyba nie mogę ci zdradzić takich informacji... Mogłabyś to wykorzystać przeciwko nam! - mruknąłem i stanąłem naprzeciwko niej.
- Oczywiście! - prychnęła pod nosem. - Wszyscy jesteście tacy sami! - krzyknęła z goryczą w głosie.
- To nie tak! - westchnąłem, siadając obok. - Każdy z nas jest inny, każdy ma inna historię! Nasze umysły i serca, przepełnione są sprzecznymi uczuciami! Nie sądź po pozorach! - spojrzałem przed siebie.
- A po czym? - zapytała, szukając czegoś, co sam próbowałem wypatrzyć. - Jesteście tacy sami! Zabijacie, krzywdzicie, porywacie, kradniecie! - zaczęła wymieniać.
- Nic nie wiesz! - syknąłem.
- Doprawdy?! - prychnęła z kpiną. - Czyli wcale nie chcecie mnie zabić? - mruknęła.
- Ja nie.... To, co oni zamierzają, to nie moja sprawa! - wydusiłem.
- To żałosne! Ty jesteś żałosny! - warknęła. - I do tego, kłamiesz!
- Nie masz prawa mówić mi, jaki jestem, a jaki mam być! - krzyknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę. Miałem słabe nerwy. - Nigdy w życiu, nikogo nie zabiłem i nie skrzywdziłem.! Jestem tu, bo muszę!
- J- jak to? - wyjąkała cicho.
- Mój ojciec kieruje tym wszystkim! Nie miałem wyboru, dotyczącego tego, kim chcę być! - powiedziałem głosem, przepełnionym bólem.
- Czemu się nie postawisz? - spytała.
- Dobre pytanie! - po tych słowach, zapadła między nami cisza. Nie chciałem jej opowiadać wszystkiego. Zawsze mogła to wykorzystać przeciwko mnie. - Ta dziewczyna... - zacząłem niepewnie. - ... ta Elizabeth..., to twoja siostra prawda?
- Co za różnica?! I tak nie żyje! - szepnęła, a ja zacząłem się zastanawiać.
Jak to nie żyje? Przecież dopiero była z tym idiotą na wyścigach! Oni coś kręcą i nie podoba mi się to!
- Opowiedz mi coś o niej. - poprosiłem i spojrzałem na przygnębioną blondynkę.
- Po co? - w jej głosie dało się wyczuć podejrzliwość i nieufność. - Chcecie to wykorzystać przeciwko niej, prawda?
- Podsłuchaj! - mruknąłem. - Muszę tu siedzieć i cię pilnować, a nie mam nic lepszego do roboty! Nie będę się podlizywał tym durniom! Po prostu chcę posłuchać, o niej czegoś. To raczej nie jest zabronione! - zaśmiałem się.
- Chyba nie... - powiedziała niepewnie. - Ale co mam ci o niej powiedzieć?
- Najlepiej wszystko! - wzruszyłem ramionami. - Wydawała się taka inna... Niedostępna.... - zamyśliłem się.
- Bo ona jest inna! - rozpoczęła swoją wypowiedź. - Miała w przeszłości dużo problemów i tego skutki są widoczne teraz!
- To znaczy? - spytałem.
- Była prześladowana przez znajomych z jej szkoły, popadła przez to w anoreksję, okaleczała się. Później rodzice zlitowali się i załatwili jej sesje u psychologa. Ale to naprawdę była ostateczność! Ona nie dawała rady! Bolało ją to całe "życie". Nie potrafiła unieść złości ich wszystkich. - wstrzymała oddech, chcąc zatrzymać łzy, które ponownie wezbrały w jej oczach. - I, kiedy wydawało się, że dzięki niemu wyszła na prostą... - znów ucięła, namyślając się nad doborem właściwym słów. - ... on..., zostawił ją! - Rose wybuchła płaczem. - I zniszczył wszystko, co udało mu się odbudować! Załamała się! Nie pozwalała nikomu do siebie dotrzeć! Wróciła do żyletki, zapominając o bożym świecie! - łkała. - A potem ją porwaliście. Zapewne biliście. Aż w końcu odeszła i jest szczęśliwa.... - uderzyła swoją małą piąstką w swoją nogę i jęknęła z bólu. - Dlaczego ona?
- Czasem tak musi być... - wyszeptałem ze smutkiem. - Los płata nam figle, ale wszystko ma jakiś ukryty sens! Wszystko! - po wypowiedzeniu tych słów, po prostu przytuliłem jej zmarznięte ciało do siebie. - Nie płacz! - kciukiem otarłem jej mokre policzki.
- Ona miała tą głupią szansę na normalne życie, rozumiesz?! A jeden, nic nie warty "przyjaciel" to zniszczył. - wykreśliła w powietrzu cudzysłów.
- Jak się nazywał ten chłopak? - spytałem niepewnie. Byłem wściekły. Jak można być takim bezuczuciowym draniem. No, jak?!
- Niall, Niall Horan... - pociągnęła nosem.
Zabiję cię, Niall'u Horan'ie!
~Carrie~
- Ani śladu, po obydwu dziewczynach! - usłyszałam głos policjanta, dobiegający z kuchni. - Nie wiemy, co stało się z Liam'em! Przypuszczamy, że został napadnięty, ale to nic pewnego! - prychnęłam pod nosem i spojrzałam na śpiącą Sophie. W sumie..., nie dziwię się, że zasnęła. Jest już dobrze, po pierwszej w nocy.... Podziwiam tych mężczyzn, którzy potrafią szukać po nocach kogoś im obcego. To się nazywa poświęcenie!
- Chodź, Carrie! - westchnęła pani Carter. Leniwie uniosłam swoje ciężkie powieki i wstałam. - Pomożesz nam w przeszukaniu ich pokoi. Może tam są jakieś ślady mówiące o tym, że ktoś planował całe to wydarzenie.... - w jej głosie, słyszalna była nadzieja, ale kiedy pokręciła głową, wiadome było, że i ona traci ją.
- Czy jeszcze kiedyś je zobaczymy... - zaczęłam. - ... żywe? - popatrzyłam na zmęczonego i zrezygnowanego policjanta i dopiero teraz coś do mnie dotarło.
Szukanie ich dwóch, to jak próba znalezienia igieł w stogu siana. Niemożliwe! Mogą być teraz wszędzie! Żywe, lub co najgorsze - martwe! Nie mamy pewności, co się z nimi dzieje. W jakim są stanie! Obie mogą być przecież, gdzie indziej.
- Ustaliliśmy już, że porwał je ten sam gang, który grasował w Mullingar. Sprawy morderstw ucichły, dlatego wiemy, że się wynieśli! - moje przemyślenia przerwał funkcjonariusz. - Nie mamy stuprocentowej pewności, co do tego, kto do niego należy i, który z jego odłamów ją porwał, jednakże udało nam się ustalić, że "szefem" jest niejaki Nick Gordon. Człowiek, który nie zna słowa: Nie! Wielokrotnie siedział w więzieniu, ale zawsze udawało mu się uciec! Skazywany przede wszystkim za brutalne morderstwa... - przerwał i oczekiwał naszej reakcji. Kiedy zrozumiał, że raczej niewiele rozumiemy, wyciągnął zdjęcie i podał je mi. - Podejrzany jest również Louis Tomlinson! To nieoficjalne, ale przypuszczamy, że także należy do tej "szajki", do najgroźniejszej i najbardziej porywczej z grup. Siedział w więźniu kilka lat, ale jedynie za handel narkotykami. Pyskaty i denerwujący gówniarz! Policjanci go nie znoszą! Jest uciążliwy i sprytny. Nigdy nie udaje mu się udowodnić żadnej winy! - westchnął. - Ten mężczyzna jest, jak duch! Raz pojawia się, innym razem znika!
- Skąd przypuszczenie, że to właśnie on? - spytałam i wzięłam do niego fotografię Tomlinson'a.
- Jak już mówiłem: jemu nie da się udowodnić winy! Ale na drodze, na której porwano Elizabeth, leżały słuchawki należące do niej. Tak powiedziała jej siostra. Zbadaliśmy odciski palców, były one łudząco podobne do jego, jednak zostały zamazane i nie możemy dokładnie tego określić! Lepsze to, niż nic... - powiedział twardo i ruszył na górę. Jeszcze raz przyglądnęłam się obrazkowi. Ten cały gangster..., wydawał się być przystojny i zupełnie nieszkodliwy!
- Carrie, idziesz? - pogoniła mnie pani Carter.
- T- tak, tak... - potrząsnęłam głową. Ten chłopak mi kogoś przypominał, tylko jeszcze nie pamiętam, kogo....

*RETROSPEKCJA*
"Cztery dziewczyny siedziały na ławce przed szkołą i rozmawiały. Dzień, jak co dzień. Po chwili wszystkie wybuchły głośnym śmiechem, oprócz jednej. Zdawało się, że nie rozumiała zachowania przyjaciółek.
Kiedy zdążyły się uspokoić, dostrzegły zadumę, na jej twarzy.
- Hej! - Sophie uśmiechnęła się i szturchnęła ją ramieniem. - Będzie dobrze! On nie był ciebie wart! - przytuliła dziewczynę, ale niewiele to pomogło.
- Co wy na to, żebyśmy poszły na gorącą czekoladę? - rozmarzyła się blondynka.
 -Tak, a potem nawet w dresy się nie wciśniesz! - roześmiała się Carrie, ale jej myśli zajmowało coś zupełnie innego. Niepokoiło ją zachowanie Lizzie. Wtedy, kiedy był przy nich Niall, była też radość. Radość, która skończyła się wraz z jego odejściem. - No coś ty taka smętna? - spytała szatynkę, która jedynie wzruszyła ramionami.
- Nie macie czasem wrażenia, że ktoś was obserwuje? - szepnęła nieśmiało.
- Niee... - westchnęła Carrie, ale wszystkie, jak na zawołanie obróciły się i wypatrywały człowieka, o którym mówiła El.
- Nikogo tu ni... - krzyknęła Soph, ale przyjaciółka natychmiast zakryła jej usta - dłonią.
- Patrzcie tam... - szepnęła przestraszona brunetka. Nie wierzyła, że jej przyjaciółka mogła mówić prawdę! Czasem naprawdę zdarzało jej się bredzić! Ale to była szczera prawda. I to najbardziej przerażało.
Stał tam. Nie wiadomo, jak długo. Nie wiadomo, ile usłyszał. Nie wiadomo, kim był.
Ubrany w czarne, przetarte spodnie i tego samego koloru, przylegającą do ciała koszulkę, która idealnie uwydatniała jego dobrze zbudowaną posturę. Na stopach miał zwykłe, przetarte trampki, a w dłoni zapalonego papierosa.
- Boję się go... - pisnęła Sophie.
- Jest przystojny... - stwierdziła Car. Jak niemądra była, kiedy wypowiadała te słowa! Gdyby tylko wiedziała, kim on jest!
- Jest głupi! - skwitowała głośno Liz. Może zbyt głośno. Odepchnął się od murku i skierował w ich stronę. Wszystkie trzy dziewczyny, przełknęły głośno ślinę. Czwarta nie. Jej to było całkowicie obojętne. Bo jaki sens miał fakt, czy zginie przez własną lekkomyślność, czy z ręki obcego?
- Słońce... - stanął centralnie za nią i oparł się o poręcz ławki. Czuła mocny zapach jego perfum, pomieszany z dymem papierosowym. Dziewczyny z piskiem zaczęły uciekać, i dopiero kiedy znalazły się w bezpiecznej odległości od niego, były w stanie obserwować całą sytuację. - ... naprawdę nie kuś losu. - wymruczał do jej ucha. Elizabeth niewzruszona siedziała, trzymając w dłoniach swój plecak.
- Chcesz pieniędzy? - szepnęła. Nie odważyła się odezwać głośniej. - Nie mam ich...
- Nie rozśmieszaj mnie! - zaśmiał się tajemniczo. - Gdybym chciał od ciebie pieniędzy, już dawno bym je sobie wziął! Nie miałabyś nic do gadania! - chciała się obrócić, ale zdecydowanym ruchem przytrzymał jej ramię.
- To czego chcesz?! - warknęła, ale tym razem, ze znacznie mniejszą pewnością siebie, niż poprzednio.
- Chcę ciebie, Elizabeth... - czuła, że się uśmiechnął.
- S- skąd znasz moje imię? - wyjąkała. Strach zawładnął jej organizmem i powoli, dało się to zauważyć. Jemu to się tylko podobało. Bała się go. Tak, jak to sobie zaplanował!
- Ja wiem wszystko, o wszystkich! - szepnął i ustami musnął płatek jej ucha. Chciała odskoczyć, ale to sprawiło, że tylko zacieśnił uścisk.
- O mnie, nie! - broniła się. On tylko pokręcił głową, na jej głupotę.
- Pamiętaj, Lizzie! - prychnął pod nosem. - Ja zawsze dostaję to, co chcę! - wstał. - I pilnuj się. Chyba nie chcesz, żeby stała ci się krzywda, prawda?! - syknął i gwałtownie ją puścił. Potem tak zwyczajnie sobie poszedł!"
*KONIEC RETROSPEKCJI*
Już wiem, skąd go znam!
Nie dobrze, bardzo niedobrze! Bo przypuszczenia policjanta mogą stać się prawdą! Ba! Nie stać, tylko być! Jeśli to on uprowadził Liz... Nawet nie chcę myśleć, co mógł jej zrobić! Jedno jest pewne: muszę dowiedzieć się o tym człowieku, jak najwięcej. Od tego zależy moje życie!
- Przepraszam! - krzyknęłam w stronę policjanta. - Czy mogę dostać więcej informacji o tym Tomlinson'ie? - zapytałam.
- Jeśli ci to w jakikolwiek sposób pomoże... - mruknął mężczyzna i podszedł do swojej torby, z której wyjął dość grubą teczkę. - Proszę! - powiedział, kiedy mi ją podał.
- Dziękuję.... - uśmiechnęłam się, po czym udałam do salonu. Usadowiłam się wygodnie, rozpoczynając lekturę.
Pierwszy był wycinkiem z jakiejś gazety z 2012 roku:
"Dnia 26.06.2012r., brytyjski diler narkotykowy,
Louis Tomlinson, został złapany przez nowojorską policję.
Obecnie przebywa w więzieniu na obrzeżach Chicago(...)"
Ze względu na to, że ta notka nie zawierała informacji, które potrzebowała, odłożyłam ją na bok. Wertowałam kartki, mówiące niemalże o tym samym.
- Nie znajdziesz tu wiele informacji o nim. Ten człowiek, to chodząca zagadka! - powiedział policjant, siadając naprzeciwko mnie. - Tak w ogóle, to po co ci to? - zaciekawił się.
- Bo wydaje mi się, że wiem coś, co może wam pomóc. Ale muszę być pewna! - szepnęłam i wróciłam do lektury.
Nie było tam nic ciekawego. Miałam już to zostawić i zrezygnować, aż nagle zobaczyłam tajne akta policyjne.
- Mogę to przeczytać? - spytałam niewinnie.
- Jasne! Jeśli ci to pomoże! - mruknął i obrócił się tak, aby widzieć włączony telewizor.
Popatrzyłam na plik spiętych kartek. To był mój klucz do sukcesu.
"Wszystkie informacje tu zawarte są ściśle tajne, i nie przeznaczone do jakiegokolwiek użytku.
Stanowią własność Komendy Głównej Policji w Chicago.
Nie wszystko musi być całkowicie zgodne z prawdą. Część składa się z domyśleń i poszlak(...)''
Ten napis, nieco zgasił mój zapał. Ale z drugiej strony, co mi szkodzi spróbować?
Czułam się, jak włamywacz. Miałam w rękach coś, czego nie miał nikt na świecie. To, jak obdzierać kogoś ze skóry, poznawać jego najbardziej intymne tajemnice. To wiedza, że przewyższasz kogoś, w tym co wiesz. Że jeszcze możesz wygrać!
"Imię i Nazwisko: Louis William Tomlinson, ur. 24.12.1991r. w Doncaster w Anglii.
Rodzina: Syn Gregora i Caroline Tomlinson'ów* (matka - prawnik, ojciec - urzędnik*).
Posiadał jedną siostrę*, która zginęła tragicznie zamordowana.
Historia: Miał problemy w szkole. W wieku ośmiu lat, przestał do niej uczęszczać.
Został wyrzucony z domu. Błąkał się po Anglii. Kiedy miał 13 lat, przygarnął go Nick Gordon - szef brytyjskiej mafii. Od tej pory obracał się w takim środowisku. Kiedy miał wystarczająco dużo kwalifikacji, zaczął zajmować się przemytem i handlem narkotykami. Był jednym z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych dilerów w Europie.
Charakter: Porywczy i nieobliczalny. Miewa nieoczekiwane napady wściekłości. Mówi przez sen. Często budzi się, zlany potem i krzyczy imię swojej siostry. Potrafi dobrze udawać. Bipolarny. Inteligentny. Zawsze dobrze zorganizowany. Potrafi manipulować i szantażować ludzi. Małomówny. Cięty wobec innych. Chamski i prowokujący. Podejrzewana choroba psychiczna. Samotny.
Przewinienia: Został skazany na dwa lata pozbawienia wolności za sprzedaż narkotyków osobom nieletnim. Innych przewinień, nie udało mu się udowodnić."
(...)
Przypuszczane przewinienia: Morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Nachodzenie ludzi. Rozdawanie trucizn. Nielegalny handel bronią palną."
Nie sądziłam, że mogą mieć tyle informacji! Szczególnie o rodzinie tego człowieka! Przewertowałam kartki. Był tam dokładnie opisany proces przesłuchania go. Jednakże szczególnie zaniepokoił mnie dopisek końcowy:
"Większość informacji została uzyskana podczas przesłuchania. W momencie, kiedy gangster nie chciał mówić, był torturowany do momentu, w którym nie odpowiedział na zadane pytanie. Jedyną odpowiedzią, której nie udało się uzyskać, to przyczyna śmierci siostry oraz poszczególne wyżej wymienione przewinienia."
Torturowali go?! Jak można było go bić?
Podniosłam swój wzrok i dostrzegłam śpiącego policjanta. W tamtym momencie poprzysięgłam sobie jedno!
Rozgryzę cię, Louis'ie Tomlinson'ie! I dowiem się, po co była ci Elizabeth!
~Harry~ 
Wraz z mulatem wszedłem do domu. Wokół zalegała niepokojąca otoczka ciszy i bezradności. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy był półprzytomny blondyn leżący na kanapie i Liam, który chodził w kółko, gryząc czubek kciuka.
- Co tam? - mruknąłem i rzuciłem się na fotel. Zaległa między nami chwila ciszy, którą przerwał poddenerwowany szatyn:
- Czy dobrze zrobiłem, mówiąc Louis'owi, żeby zamiast znęcać się nad Niall'em, pokaleczył Elizabeth? - wypalił w pewnym momencie.
- Że co?! - krzyknąłem, powodując, że blondyn lekko podskoczył i wrócił do rzeczywistości.
- C- co się stało? - powiedział niewyraźnie i zaczął rozglądać się dookoła.
- Straciłeś przytomność... - warknął Liam. Dręczyło go poczucie winy, to było jasne. Zawsze tak się zachowywał, kiedy uważał, że jest winny jakiemuś ciągowi zdarzeń.
-Miałem dziwny sen... - szepnął Nialler. - Byłeś w nim ty i Louis. Pobiłem się z nim, o to, aby nie traktował tak Elizabeth, a potem ty powiedziałeś mu, aby bił więźnia, a nie mnie! Mam bujną wyobraźnię, co nie? - powiedział słabym głosem. Zaśmiałem się w momencie, kiedy zobaczyłem, jak Liam zbladł.
- Co ty na to, Daddy? - prychnąłem pod nosem, na co on głośno przełknął ślinę.
- J- ja? - wyjąkał. Mogę śmiało stwierdzić, że przy najbliższej okazji będzie chciał mnie zamordować własnymi rękami.
- Zaraz, zaraz... - blondyn, zmarszczył czoło. - To nie był sen, prawda? - spojrzał wyczekująco na szatyna.
- To on dalej ją bije?! - nagle coś do mnie dotarło. - Ale z was idioci! - syknąłem i poderwałem się.
Szybko pokonałem odległość dzielącą mnie, od pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna.
Odciągnąłem szatyna od wystraszonej i niewinnej szatynki, i mocno popchnąłem do tyłu. Nie byłem pewny, czy dobrze robię, ale nie mogłem pozwolić mu jej zabić!
- Nialler, daruj sobie, te chwile bohaterstwa! - mruknął Louis i podniósł się. - To żałosne! - obrócił się w moją stronę, ale nie zastał tam tego, kogo się spodziewał. Czemu? Bo zamiast Niall'a stałem tam: JA!
Zacisnąłem dłonie w pięści i podszedłem do niego. Gwałtownie szarpnąłem nim i uderzyłem o ścianę. Był zbyt pewny siebie i to go zgubiło. Teraz zdezorientowany i zdziwiony nie wiedział, co się dzieje.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo powiem raz i więcej się nie powtórzę! - krzyknąłem, na co on prychnął. - Słyszysz?! - szarpnąłem nim.
- Bardzo śmieszne! - wydusił, ale zaraz jęknął, kiedy uderzyłem go w brzuch.
- Nieprzyjemne, co?! - warknąłem. - Teraz pomyśl sobie, co ona musiała czuć, kiedy po raz kolejny ją okaleczyłeś! - byłem wściekły. - Nie wiem, jakie masz zasady, ale ja mam kilka! Między innymi: ZAKAZ bicia jakiejkolwiek dziewczyny! Bez względu na to, jak jej nienawidzę! Zrozumiano?! - teraz nie liczyło się nic innego, oprócz dokopania mu! Nie drgnął. - Pytam, czy zrozumiałeś! - kolejny raz, przeżył bliskie spotkanie z podłogą. Widziałem, że zrobiło mu się niedobrze.
- Dość! - syknął.
- Nie zostawię cię w spokoju, dopóki nie upewnię się, czy zrozumiałeś! - podszedłem do niego i udałem, że biorę zamach. Wiedziałem, że spasował.
- Rozumiem! - wydyszał.
- No! - klasnąłem w dłonie. - Tak trudno było? - kopnąłem go w stronę wyjścia. - Jeszcze raz zobaczę, że bijesz ją, lub kogoś innego płci przeciwnej! Wtedy już nie będę taki miły! - wrzasnąłem. - A teraz zjeżdżaj! - kuśtykając wyszedł z pokoju. Jak ja lubiłem sprawiać, że ludzie się mnie bali! Czułem się wtedy taki ważny.... I tak zdaję sobie sprawę, że oberwie mi się, jak do Louis'a dojdzie, że skopałem mu tyłek. Podlegam mu, jako szefowi od zarania dziejów i nie przeszkadza mi to. Wydaje mi się, że jestem zbyt agresywny, jak na szefa, ale to tylko moja opinia....
Kucnąłem, przy roztrzęsionej dziewczynie i przyłożyłem jej rękę do czoła.
- Wszystko w porządku? - starałem się brzmieć łagodnie, ale nie gwarantuję, że tak właśnie było, bo emocje czasami biorą nade mną górę. Niepewnie kiwnęła głową i odwróciła ode mnie wzrok. - Nie bój się mnie! Nigdy bym cię nie uderzył! Masz moje słowo! - położyłem rękę na sercu, a druga uniosłem w powietrzu. Po wykonaniu tej czynności, na moją twarz wstąpił lekki uśmiech.
- Słowo porywacza i mordercy? - wydusiła, i również starała się uśmiechnąć, ale coś jej nie wyszło.
- Niee... - przeciągnąłem wyraz i parsknąłem głośnym śmiechem. - Słowo Harry'ego Styles'a! Uroczego chłopca z Holmes Chapel! - dodałem. - Co jest? - spytałem, widząc, jak kurczowo trzyma się za brzuch.
- N- nic! - wyjąkała i chciała się odsunąć, ale w porę ją złapałem. Odsunąłem jej dłoń i zobaczyłem poraniony bok, którego się złapała i za nic nie chciała puścić. - Kto ci to zrobił? - zdenerwowałem się i wyjąłem chusteczki z kieszeni.
- Nikt! - szepnęła, a do jej oczu napłynęły łzy.
- I tak ci nie wierzę! - roześmiałem się. - Wiem, że Louis! - dodałem, również szeptem, jakby to miała być nasza tajemnica. - Już wystarczająco skopałem mu tyłek, co? - spytałem i oczyściłem jej ranę, wodą, która została jej przyniesiona, zapewne dzisiaj rano. Nie odpowiedziała, ale rozumiałem, dlaczego tak się zachowywała. Daliśmy jej do tego mnóstwo powodów, a dzisiejszy dzień jest tego dobrym przykładem. - Gotowe! - powiedziałem i wstałem. - Jakbyś czegoś potrzebowała - krzycz! Masz tu wentylację, która kończy się u mnie, tak że będę słyszeć! - odwróciłem się, ale coś mnie zatrzymało. Coś, a mianowicie jej cichy szept, który zdawał się brzmieć, jak dzwoniące dzwoneczki w wiosennym ogrodzie:
- Dziękuję! - potem wyszedłem. Niby takie zwykłe słowo, ale potrafi wiele zmienić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio je słyszałem. Ale cóż, w tym zawodzie nie ma co liczyć na wdzięczność.
"Będę cię chronił, motylku!" - pomyślałem i z uśmiechem na ustach, patrząc prosto na okno w moim pokoju, zasnąłem.

"Dwa czar­ne cha­rak­te­ry, a jak od­mien­nej barwy."

                                               Stanisław Jerzy Lec





Hej po raz drugi:P Macie tą trzynastkę:D Szczerze? Wiem, że czekaliście na Hazzę, dlatego okrutna ja..., dałam go na koniec:P Patrzcie no, jaka jestem niedobra dla moich czytelników:D A tak serio, to nie podoba mi się ten rozdział:( Pisałam go dzisiaj cały dzień i jeszcze kilka dni temu, więc jak nie dostanę szlabanu, to będzie cud:D

Ja chcę już na wakacje wyjechać!!!:) Buu;( Czemu ten czas wskazuje dopiero 12.07??:( A ja wyjeżdżam 31.07:( Załamka normalnie, szczególnie, że u mnie teraz pogoda ma wahania hormonalne!:D Jeszcze po drodze będę imieniny miała 27.07:D Moja siostra coś knuje i nie podoba mi się to:)

Czy wy też tak się cieszycie mundialem? Tak, Zayn Styles, moja bratnia duszo, z którą pisałam na ask'u:D o tobie mówię!:P
Nie no, bądźmy poważni... Ale powaga jest niezdrowa:)
Wiem, coś mi dzisiaj odbija, ale JUŻ JUTRO FINAŁ!!!:D Messi, mój mąż ma mi puchar do domu przywieźć:D
Na półfinałach, tak się bałam o to, czy Argentyna przejdzie, że nie mogłam sobie miejsca znaleźć przed telewizorem! W końcu na karnych usiadłam na dywanie i nogi podkuliłam pod brodę! Siedziałam tuż przed telewizorem:D
Ale mówię wam, to były takie emocje, że się popłakałam, a Rosie Carter (czyt. moja siostrzyczka) się ze mnie śmiała:(
Ale koniec, końców dali z siebie wszystko i są w tym finale:D
Tata nam przed pierwszą w nocy sms-a, wysłał, że super, że Argentyna w finale! Nie sądziłam, że mogę którąś drużynę kochać tak, jak Hiszpanię! Myślałam, że w nocy nie zasnę!:)
A teraz z innej beczki, to szkoda mi Neymar'a:( Bidaka sfaulowali:/ Moja siostra rozpacza:) A ja i tak wolę Messi'ego:D Wrzucę wam jakiegoś gifa mojego męża:D Łapcie:P



A teraz wyniki konkursu na najlepszy komentarz pod rozdziałem:) Szczerze, to strasznie podobają mi się komentarze niektórych anominków, ale nie wiem czyje są, więc nie mogą wygrać:( Anonimiki: PODPISUJCIE SIĘ! :)
A tutaj wygrywa, tutututu:


Klaudia (anonimek) z komentarzem:

"Louis jest w ciąży to jest fakt nie podważalny, jego huśtawka nastroi nie świadczy o niczym innym mam tylko nadzieję że ojcem okaże się El /Klaudia"

Padłam na ten tekst:D Ale wiedzcie, że wszystkie komentarze mi się bardzo podobały:D Jednak trzeba było docenić taki geniusz:)

Zapraszam do zakładki: "Kontakt":)
Dobra, już nie będę przynudzać:) I tak nikt tego nie czyta:(
Łapcie jeszcze jedna gifa z Lays'ów:* Awwww<3


Do zobaczenia,
Natka99<3






31 komentarzy:

  1. Mmm mój tekst xD Genialny rozdział mam nadzieje że Lou spełni swoje marzenie i ich pociecha będzie chłopcem, a no i Świetny rozdział /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej swietny rozdzial <3 mam nadzieje ze jeszcze pojaei sie jakis rozdzial ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ajkndchdsnjcxwkednsc to jest nieziemskie. Kooooooooocham <3.
    I bardzo Ci tak dobrze Tomlinson moim zdaniem zasługujesz na więcej tortur.
    I jeeeju Harry to się zachował jak nie gangster i to było takie...fajne. Oby tak dalej Styles masz ją chronić przed tym psychopatą. A ty Liam się wstydź.
    Dawaj mi tu szybciutko kolejny bo nie wytrzymam nooo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG bardziej bym się spodziewała tego że Liam to vampir niż tego że to Harry uratował Elizabeth / Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Takiego zwrotu się nie spodziewałam. Wszyscy się w niej zakochają.
    Nie mogę.
    Czekam na nn. Życzę weny i chęci.
    Zapraszam na mojego bloga o wilkołakach http://silvershieldnigt.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Argentyna przegrała :/
    Rozdział niesamowity *-*
    Harry aka ,,Pomocny Morderca''. Na koniec - okrutna ty :/
    Czekam na następny *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnnnyyy Rozdzaiłłłłł ~ Lena

    OdpowiedzUsuń
  8. No kochanie wiem, że uwielbiasz Messiego, ale aż trzy jego gify?! Dobra wybaczam Ci bo jest cudowny *-* A co do rozdziału... XD Nie przeczytałam, ale muszę jeszcze przeczytać poprzednie 12 więc papa :*

    OdpowiedzUsuń
  9. nie pisz az tyle komów ;-; /S

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wiem po co to piszę ,bo i tak to wiesz:tak pisąć to umiesz tylko ty, zwroty i w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział, z utęsknieniem czekam na następny <33 ~Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem zagubiona, widzisz do czego doprowadził mnie twój rozdział. Jednocześnie jest genialny,a jednocześnie nie za wiele z niego rozumiem, bo nie jestem na bierzaco. Musze nadrobić. Napisze jak mi się podoba ogół. A na razie powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Harry slodki <3 /K

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział super. Harry zachował się tak słodko. Czekam nn :) /Agata

    OdpowiedzUsuń
  15. rozdzial naprawdę super,ale ....JA CHCĘ PIERWSZEGO BLOGA ...A GRRR...wiem ,ze dla ciebie to przeszlosć,ale...ja tak go uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. jesli klikniesz na moją nazwę tu,zobaczysz mnie w tej chwili :)

      Usuń
    2. racja, dobrze mówi.wróc do pierwszego bloga ...są wakacje :)

      Usuń
  16. Chciałabym zaprosić na http://onedirectionfanfictionpoland.blogspot.com/

    Pozdrawiamy zespół, 1DFFPL

    OdpowiedzUsuń
  17. pozdrawiam Natka ! Pieknie piszesz ;) -Karolinka

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny *_*
    mam nadzieję, że rozdział pojawi się przed tymi 38 komentarzami, bo już nie mogę się na niego doczekać <33

    OdpowiedzUsuń
  19. Natka dodawaj juz prosimy ! /Ala

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział świetny,ale nie pamiętam,dlaczego Lottie nie żyje...

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział Cuuudo! Naprawdę super blog :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Dlugi i boski Nati <3 /Karolina

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej:) Sorry, że dopiero teraz komentuję, ale po prostu jestem leniem i mi się nie chciało:P Rozdział jest PRECUDOWNY!!!! Chyba się powtarzam:( Zachowanie Harr'ego było takie słodkie:* Mówiłam już, że nie znoszę Louis'a?? Jeśli nie to mówię to teraz! NIE ZNOSZĘ LOUIS'A!!!!
    Dobra czekam z niecierpliwością na następny rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetne, Nominuje cię do Libster Award szczegóły znajdziesz tutaj http://hi-i-am-molly.blogspot.com/2014/07/libster-blog-awards.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  25. Soo good to be bad xD /Ola

    OdpowiedzUsuń
  26. Czekamy na nastepny porywajacy rozdzial ! :* /Dominika

    OdpowiedzUsuń
  27. Sto lat sto lat z okazji jutra !
    jak ja się ciesze, że w końcu przeczytałam ten rozdział. Frank jest spoko, chyba go lubie, ale dzisiaj wygrał Hazz . To jak się zachował, nie musiał, ale ma własne zasady i Louis dostał za swoje.Zasłużył!

    "Dwa czar­ne cha­rak­te­ry, a jak od­mien­nej barwy."
    Ten cytat jest bardzo hmn...
    nei wiem? Dopasowany ?
    Strasznie mi się spodobał

    I am Crazzzy!

    PS.nie wiem co ci życzyć więc weny i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń