sobota, 31 maja 2014

09: "Ona nie jest psem, żeby szczekać!"

Edit: 
Zostałam nominowana do Bloga Miesiąca: Czerwiec! Wszystkich, którzy czytają moje fanfiction zapraszam do głosowania na http://spis-blogow-1d.blogspot.com
Dacie radę wygrać, dla mnie???:)

Im więcej głosów, tym więcej motywacji do pisania, miśki:)

MIŁEGO CZYTANIA!<3





~Elizabeth~

Wyścig? Jaki wyścig?! Nie mam zamiaru iść z nim na żaden, głupi wyścig! Nie jestem aż tak zdesperowana! Co to, to nie!
- J-j-jaki wyścig? - wydukałam słabo i spuściłam wzrok. Tak, El, zgrywaj twardziela i jąkaj się przy tym, na pewno będziesz wiarygodna.
- Jaki wyścig?! - prychnął pod nosem i odepchnął się od biurka, krążąc po pokoju. - Kochanie, czy ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko taką zgrywasz? - powiedział, a ja miałam okropną ochotę zrobić mu krzywdę.
"Tak, Liz, postaw się mu, na pewno wyjdzie ci to na zdrowie!" - nawet moja własna podświadomość we mnie nie wierzy! Dziękuję za wsparcie, nie ma co!
- Nie jestem głupia i wiem, co to są wyścigi, w porównaniu do ciebie! - syknęłam i wciąż leżąc uniosłam moje spojrzenie prosto na jego widocznie zdenerwowaną twarz.
"Brawo, El! Jakaś ty odważna! Ale, czy rzeczywiście jesteś na tyle zdesperowana, żeby już błagać o zabójstwo?!" - widocznie tak....
- Misiu ty moja, jednak jesteś głupia, bo chodzi o nielegalne wyścigi! - warknął, pochodząc do mnie. W tym momencie mnie zatkało. Ok, niby słyszałam o czymś takim, jak nielegalne wyścigi, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zmuszona brać w tym udział! Zakładam się, że gdyby nie fakt, że leżałam, to już dawno bym spadła z tej kanapy.
- No ładnie! Morderstwa, korupcje, szantażowanie, przemyt różnorakich rzeczy, podróżowanie bez wizy, oraz nielegalne wyścigi.... Gratulacje, policja będzie miała mnóstwo roboty, jak cię znajdą! - syknęłam, pod nagłym przypływem odwagi. Jego oczy natychmiastowo pociemniały, co 100% świadczyło o tym, że jest zły.
- Słuchaj, gówniaro! Nikt nigdy cię nie znajdzie i absolutnie nikt ci nie pomoże! Rozumiesz?!  -krzyknął i szarpnął moje włosy, na co pisnęłam z bólu.
- Skąd ta pewność?! - pisnęłam, kiedy zrzucił mnie z dość wygodnego posłania.
- Bo jestem Louis Tomlinson. A Louis Tomlinson nie rzuca słów na wiatr.... - syknął i pociągnął mnie w stronę wyjścia z pomieszczenia.

(...)

Zaprowadził mnie do malutkiego pokoju. Jego ściany były popękane, obdrapane, szare z brudu. Na środku, było łóżko znajdujące się w stanie rozkładu, z widocznie wystającymi sprężynami i połamanymi deskami.
"W ogóle nie pasuje do tego domu..." - pomyślałam, po czym weszłam w głąb pomieszczenia.
Po lewej stronie znajdowała się szafa z wielkim, brudnym i nawet nie wiem, kiedy ostatnio mytym - lustrem. Na ścianie za łóżkiem było okno z porozdzieranymi firankami, które być może kiedyś służyły, jako ozdoby.
Jednakże nie to najbardziej przykuło moją uwagę. Zrobiła to krwiście czerwona sukienka, a przepraszam zbyt krótka i zbyt obcisła sukienka, obok której leżały czarne, jak smoła - szpilki oraz takiego samego koloru biżuteria.
"Jeśli on myśli, że ubiorę się w coś takiego, to grubo się MYLI!" - ledwo słyszalnie westchnęłam pod nosem i obróciłam się w stronę chłopaka, dając mu do zrozumienia, że może już mnie puścić.
- Bierz ciuchy i chodź! - mruknął puszczając mnie. Zdenerwowana masowałam swoje obolałe ramię i z niedowierzaniem wpatrywałam się w rzeczy, leżące na brudnej, zakurzonej, śmierdzącej stęchlizną - pościeli.
"Czy on zdaje sobie sprawę z tego, ile tu znajduje się zarazków?!" - brawo El! Masz teraz okazję wymyślać plan ucieczki, a zamiast tego rozmyślasz nad tym, jak duża ilość bakterii się tu znajduje?! Chyba sama sobie zaraz przybiję piątkę cegłą w twarz....

Niepewnie wzięłam wymienione przedmioty do ręki i popatrzyłam pytająco na szatyna, który zdawał się być wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem. Spuściłam swój wzrok, i dałam się poprowadzić do, jak się później okazało - toalety.
Louis spojrzał na mnie z obrzydzeniem, po czym wyszedł zostawiając mnie samą, bijącą się z myślami.
"Ekstra, nawet niezrażonego żadnym widokiem mordercę, wyraźnie brzydzisz!" - jeśli miało mi to poprawić samoocenę, to niezbyt mu się to udało....
Momencik, chwilunia! Zostawił mnie samą w pokoju z oknami..., oknami, przez które można uciec..., uciec i być wolnym..., wolnym z dala od Louis'a i całego jego chorego gangu! Niewiele myśląc, niemalże rzuciłam się w stronę okna, ale moje "genialne" plany przerwał mrożący krew głos gangstera:
- Nawet o tym nie myśl! - odwróciłam się z miną dziecka, które zawiniło i zaczęłam bujać się, to w przód, to w tył. - Myślisz, że byłbym takim idiotą, żeby pozwolić ci uciec?! - prychnął pod nosem.
"Tak!"
- Nie.... - szepnęłam i odważyłam się spojrzeć mu w twarz.
- Pamiętaj, że jakby co, to ja cały czas stoję pod drzwiami.... - warknął i wyszedł.

Powolnym krokiem, z zażenowania szurając nogami podeszłam do wielkiego lustra, wiszącego na ścianie.
"Przynajmniej łazienka jest w jakimś stopniu nowoczesna..." - przeszło mi przez myśl.
Niepewnie podniosłam swój wzrok ku górze i przeglądnęłam się swojemu odbiciu w lustrze. Dlaczego akurat te negatywne wspomnienia powracają wtedy, kiedy ich nie chcemy?! Kiedy wszystko zaczyna się układać, jeden epizod potrafi zburzyć wszystko! Nie panowałam nad łzami cieknącymi po moich policzkach. Tego było zbyt dużo. Zbyt szybko to wszystko się działo. Nie potrafiłam już udźwignąć tego ciężaru, jakim jest życie! Kiedy Rose była w pobliżu, miałam dla kogo żyć, starałam się, aby jej nie ranić. Inną sprawą jest fakt, że nie zawsze mi to wychodziło. Teraz, nie mam już dla kogo walczyć. Zostałam całkiem sama. Sama..., nie do końca.... Są jeszcze moi oprawcy. Oprawcy, którzy obdarli mnie z wszelkich wartości i mojego człowieczeństwa. Którzy sprawili, że powróciłam do punktu wyjścia. I stoję na rozstaju dróg, na którym stałam wcześniej. Ale nie potrafię już wybrać. Bo nie mam pojęcia, w jakim kierunku mam się udać. Z każdej strony otacza mnie widmo śmierci, a ja? Chyba nie chcę już nic robić, aby się go pozbyć. Jestem słaba. Louis ma rację, kiedy wciąż mi to uświadamia. Myślałam, że jestem wystarczająco silna, aby pokonać wszelkie zło tego świata. Myliłam się! Tak bardzo się myliłam!

Delikatnie, aby nie uszkodzić świeżych ran ściągałam z siebie ubrania, do momentu aż zostałam w samej bieliźnie. Zrobiło mi się niedobrze na widok mojego grubego ciała w lustrze. Może teraz, kiedy będą mnie głodzić, stanę się szczuplejsza? Choć trochę! Chwiałam się to w przód, to w tył. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć o widoku w lustrze.
"Jesteś gruba, jesteś gruba, jesteś gruba! Uświadom to sobie! Wszyscy to wiedzą!" - kogo ja próbuję oszukać?! Dlaczego Rosie wmawiała mi tyle kłamstw?! Oczywiste jest, że żadne z jej słów nie miało w sobie ani grama prawdy! Zabierała mi wszystkie lustra, abym nie musiała patrzeć na siebie. Na to, jaka jestem okropna! Gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc i obróciłam się tyłem do lustra.
"Jesteś silna, Liz! Walcz! Dla Rose, dla siebie! Jesteś silna!" - powiedziała ta kolorowa strona mojej podświadomości. Nie jestem! Jestem słaba!
Ściągnęłam z siebie bieliznę i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę, która już po chwili spływała po moich włosach..., ramionach..., aż w końcu po całym ciele.
Opuszkami palców przejechałam po bliznach znajdujących się na moim nadgarstku. Czemu ja to robiłam?
"Bo jesteś zbyt słaba!" - powiedziała zła strona mojej podświadomości. Zdecydowanie wolę tą dobrą, ale to ta wredna i chamska ma rację! Zawsze miała....
Zakrztusiłam się własnymi łzami.
Nienawidzę Louis'a!
Nienawidzę tego gangu!
Nienawidzę ludzi!
Nienawidzę świata!
Nienawidzę życia!
...
Nienawidzę siebie, za to, że wszystkiego nienawidzę!

Nie czekając dłużej, wykonawszy wszystkie niezbędne czynności i zmyciu z twarzy i włosów krwi, owinęłam się puszystym ręcznikiem i zamknęłam za sobą drzwiczki od prysznica. Wolną ręką sięgnęłam po czystą bieliznę i sukienkę, które w mgnieniu oka ubrałam. Niestety, tutaj we znaki daje się moja niezdarność, ponieważ nigdy nie umiałam samodzielnie do końca zasunąć sukienki. Zamek przesunęłam na tyle, na ile dałam radę, a potem zostawiłam go w spokoju, cicho wyzywając głupotę, jakim jest zamek....
Wysuszyłam włosy, i lekko podkręciłam je na szczotce tak, aby delikatnie opadały na moje ramiona.
Nadszedł czas na makijaż.... To będzie istna katastrofa! Wzięłam do ręki puder, który jakimś cudem znajdował się obok "mojej" biżuterii i rozpoczęłam długi proces, na który składał się jeszcze podkład, tusz do rzęs, szara kredka i krwiście czerwona szminka. Ekstra.... Normalnie: juhu.... Czy tylko ja wyczuwam tu sarkazm?!

Po wykonaniu wszystkich tych durnych i bezsensownych czynności, delikatnie przymknęłam oczy, starając się wyrównać przyśpieszony ze zdenerwowania głos i szybko bijące serce. Po chwili poczułam, jak ktoś zasuwa denerwujący zamek od mojej sukienki, na co odskoczyłam, jak poparzona i odwróciłam się w stronę, no jakżeby inaczej... Louis'a!
- Cz- czego chcesz?! - wyjąkałam, czując, jak cała moja pewność siebie ulatuje wraz z wydychanym powietrzem.
- Ja? - udał zdziwionego. - Czekam, aż łaskawie wyjdziesz z tego oto pomieszczenia, moja droga. - dodał uśmiechając się cwaniacko.
- J- jak długo t- tu j- jesteś? - szepnęłam, spuszczając głowę i z zaniepokojeniem czekając na jego odpowiedź.
- Wszedłem w momencie, w którym stałaś przed lustrem, jak ciołek z zamkniętymi oczami. - parsknął śmiechem, a ja poczułam, jak moje policzki oblewa wielki rumieniec. - Idziemy? - zapytał znudzony, po tym, jak nic nie odpowiedziałam.
- T- tak... - pisnęłam, kiedy objął mnie w talii. Jego zachowanie było takie, takie... inne? Tak, "inne" będzie dobrym określeniem. Wydawał się taki niegroźny, zupełnie, jakby był zwyczajnym dwudziestolatkiem, który za chwilę idzie na jakąś czadową imprezkę.
- Co ja mówiłem, o jąkaniu się?!  - warknął. Odwołuję moją tezę! Zdecydowanie odwołuję!
(...)
Wsiedliśmy do jakiegoś sportowego auta, stojącego pod domem. Mój porywacz odpalił silnik i ruszył na miejsce wyścigu. Ja natomiast odwróciłam głowę w stronę szyby i skupiłam moje myśli na łanach zbóż, obok których przejeżdżaliśmy.
- Jak przyjedziemy na miejsce, przynajmniej staraj się wpasować w tamto towarzystwo... - poinstruował mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać nad sensem jego słów. - ... i graj dziewczynę, która jest szaleńczo we mnie zakochana! - po tych słowach parsknęłam śmiechem, ale widząc jego powagę i zdenerwowanie, skuliłam się na siedzeniu. Po dość długiej chwili ciszy, wypaliłam:
- Dlaczego taki jesteś? - te słowa same, niekontrolowanie uleciały spomiędzy moich warg, zanim zdążyłam się zastanowić nad ich sensem. Co ja najlepszego wyprawiam?! Obróciłam głowę w stronę szatyna, którego mina nie wyrażała absolutnie nic, ale gdyby bliżej się przyjrzeć, zauważyłoby się, że bił się z myślami.
- Bo tak mi wygodniej! - prychnął i skupił się na drodze. Zignorowałam fakt, że zwiększył prędkość pojazdu i postanowiłam dociekać dalej:
- Czyli zabijanie niewinnych ludzi jest wygodne?! - spytałam podnosząc głos i obserwując, jak jego mięśnie się napinają pod wpływem wściekłości.
- Oni nie są niewinni. Każdy w czymś zawinił. Takie życie. Płacą za swoje błędy! - mruknął z dziwnym spokojem w głosie, a w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie.
- A w czym ja ci zawiniłam? - szepnęłam, licząc na jakąkolwiek odpowiedź.
- Nie zrozumiałabyś, jakbym ci powiedział! - powiedział, na co ciśnienie mojej krwi niebezpiecznie podniosło się w górę, ze złości.
- Czemu zakładasz, że jeśli ktoś nie jest złym gangsterem i nie zabija tuzina ludzi na tydzień, nic nie zrozumie?! - krzyknęłam, na co rozbawiony odwrócił głowę w moją stronę.
- Kotku, nie lubię, jak mi pyskujesz! - warknął, a jego źrenice pociemniały.
"Daj sobie spokój, El! Za głupia jesteś!" - zacisnęłam wargi w niemalże pionową linię i nie odezwałam się już więcej.
(...)
Na miejsce "wyścigu" dojechaliśmy po około godzinie. Zza szyby widziałam mnóstwo ludzi, mężczyzn i kobiet. Wszyscy w ręku mieli alkohol i zachowywali się, jak to łagodnie ująć..., dziwnie. W tamtej chwili zatęskniłam za cieplusim kocykiem i oglądaniem durnych komedii romantycznych w moim przytulnym domciu.
W pewnej chwili Louis stanął swoim autem, przypuszczam, że na starcie i wyszedł zostawiając mnie całkiem samą. Obszedł auto i tworzył mi drzwi, dając możliwość wyjścia na świeże, zanieczyszczone spalinami - powietrze. Już miałam wyjść, ale w ostatniej chwili usłyszałam rozmowę Louis'a i kogoś, kogo głos już gdzieś słyszałam, ale nie mam pojęcia, gdzie.
- No, no, Tomlinson, co za bryka! - powiedział mężczyzna, oglądając auto porywacza.
- Co złego to nie ja! - Louis zaśmiał się sztucznie, samemu ukradkiem spoglądając na swoje cudeńko. Chyba przez ładnych 10 minut rozmawiali o tym, jaki ten wóz na napęd i ile ma koni, itp., itd. Ale w pewnej chwili tajemniczy rozmówca, zadał pytanie, które szczerze? - wyprowadziło mnie z równowagi:
- No, a jaką lalunię ze sobą przyprowadziłeś, co? - po wypowiedzeniu tych słów, chłopak otworzył drzwi szerzej, podając mi rękę w celu wydostania się z pojazdu.
- Irlandka z krwi i kości! - powiedział i z dumą popatrzył na mężczyznę, którego... zatkało?! Nie rozumiałam jego zachowania, ale mniejsza o to. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i zagryzłam policzek od środka, kiedy ponownie objął mnie w pasie.
- Żałuj, że nie jesteś w drużynie zwycięzcy, maleńka! - powiedział bliżej niezlokalizowany osobnik.
- Mylisz się Ni... - zaczął Louis, ale mu przerwałam. Jest masa ludzi, więc nie zrobi mi krzywdy.... Nie zrobi..., prawda?
- Właśnie, że jestem! Louis 100% wygra! - zaprotestowałam, na co Ni..., jakiś tam, popatrzył na mnie z uznaniem.
- Wyszczekana, nie powiem! - roześmiał się szyderczo, na co zacisnęłam moje dłonie w pięści. Louis chyba to zauważył, bo zaraz rzucił, niby ze złością w stronę rozmówcy:
- Ona nie jest psem, żeby szczekać!
"To miłe!" - pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Tomlinson po chwili odciągnął mnie od tego dziwnego faceta i podszedł do reszty swojego gangu, którego nawiasem mówiąc dopiero  teraz zauważyłam.
- Siema, stary! - powiedział mulat i przywitał się z moim "wybawcą" męską piątką. Przeleciałam wzrokiem po ich twarzach i zatrzymałam się na blondynie, który dość boleśnie mnie dzisiaj pobił. Moje oczy mimowolnie się zaszkliły, na samo tego wspomnienie. Blondyn wyglądał na zmieszanego i po chwili spuścił swój wzrok na białe, markowe trampki. Ja w przeciwieństwie do niego, zaczęłam się rozglądać po wszystkich tu zebranych. Kibice ustawieni byli po obydwu stronach toru i prawdopodobnie właśnie robili zakłady, dotyczące tego, kto wygra. Zawodnicy wraz ze swoimi maszynami znajdowali się po środku, czekając na sygnał oznajmiający rozpoczęcie wyścigu. W powietrzu unosił się fetor alkoholu, papierosów, potu i różnych dziwnych substancji, których pochodzenia nie dałam rady zlokalizować. Kobiety były ubrane skąpo, w stroje, które nawet nie wiem, co miały zakrywać, ale chyba nie spełniały swojego zadania zbyt sumiennie. Mężczyźni zajęci byli nieudanym, albo udanym zarywaniem do tych kobiet. Nie jest to oryginalne, ale dobra, niech im będzie....
Dookoła rozległ się gong, informujący startujących o konieczności znalezienia się w swoich pojazdach. Cały "team" Louis'a, zszedł z toru i szczerze, chciałam podążyć za nimi, gdyby nie Louis, który zatrzymał mnie, mówiąc:
- A ty dokąd? Jedziesz ze mną słonko!
Takim oto cudem siedzę w samochodzie, kurczowo zapięta pasami na wszystkie możliwe sposoby i patrzę na dziewczynę, która wyszła na tor i machnęła flagą, oficjalnie rozpoczynając pojedynek. Gangster ruszył z piskiem opon, od razu wysuwając się na prowadzenie, które utrzymywał niemalże przez cały czas. Zaraz za nim jechał ten, tamten Ni..., a daleko w tyle - reszta. W sumie, gdyby nie fakt, że w połowie mnie zemdliło i puściłam pawia na wycieraczkę Louis'a, to mogłabym stwierdzić, że jest naprawdę dobrym kierowcą....
Wszyscy zawodnicy zbliżali się do mety. Mój porywacz i nieznajomy mężczyzna jechali łeb w łeb. Emocje i moje mdłości z powodu powywracanego żołądka, sięgały zenitu.
Ostatnie metry!
Jeszcze tylko chwila!
Niedobrze mi!
...
Wygrana! Gol! Strzał! Bramka! Dołek! Pole! I wszystkie inne dyscypliny sportowe! Wygraliśmy! Jupii! Koniec! Wreszcie!
Louis wysiadł, a wszyscy zaczęli wiwatować! Po chwili podszedł wyjmując mnie z samochodu i chyba chciał mnie podrzucić, gdy nagle przypomniał sobie, że mam dość słaby organizm na różne turbulencje, dlatego postawił mnie na ziemię.
Każdy się cieszył i wiwatował! Do momentu, aż nagle rozległy się głośne strzały....
~Louis~
Zdezorientowany rozejrzałem się, nie ogarniając tego, co się działo. Gdy zobaczyłem strzelających mężczyzn padłem na ziemię i pociągnąłem za sobą wystraszoną dziewczynę. Chciałem otworzyć drzwi i ukryć się w samochodzie, ale drzwi się zacięły.
- Louis! - pisnęła Elizabeth.
- Zamknij się! - warknąłem zdenerwowany. Ludzie postrzeleni wokoło i uciekający w popłochu, padali, jak muchy. Musiałem działać. Inaczej zabiją i mnie i Lot..., Lizzie!
Szarpnąłem ją za ramię i pobiegłem za betonowy murek, znajdujący się w pobliżu.
- Lou... - szepnęła dygocąca ze strachu nastolatka. Popatrzyłem na nią z politowaniem. Tak bardzo mi tutaj przypominała Lottie..., kiedy umierała.... NIE MOGĘ DOPUŚCIĆ DO TEGO, ABY STAŁA JEJ SIĘ JAKAKOLWIEK KRZYWDA! Nie mogę! Chcę, ale nie mogę! Nie potrafię!
- Ćsii... Już dobrze.... - szepnąłem, przykładając swoje usta, do jej ciepłego czoła. - Już dobrze.... - ręką uspokajająco gładziłem jej włosy. Zachowywałem się idiotycznie! Jak nie ja! Nic z tego nie rozumiem....
Popatrzyła na mnie załzawionymi oczami, z widoczną nadzieją w oczach.
- Nie płacz! - syknąłem. - I nie patrz tak na mnie.... - dodałem już nieco spokojniej. Dziewczyna wtuliła się w mój tors, kiedy usłyszeliśmy znajomy głos, dobiegający zza moich pleców:
- Nareszcie cię znalazłem, Tomlinson!

"Miłość to czu­wanie nad cudzą samotnością" 
                           Rainer Maria Rilke
Hej, przepraszam was za ten rozdział! Jest beznadziejny, wiem, wiem!:( Ale nie umiałam wymyślić nic innego;( Jedyne, co mi się w nim podoba, to bipolarny Louis:P i sama końcówka:D Ech, a wy co sądzicie? Sama nie wiem, ale chyba wyszedł mi dość krótki;(
Sorka za to, że długo musieliście czekać, ale starałam się, naprawdę! Przepraszam!;(
Co, do konkursu na najlepszy komentarz pod rozdziałem, który niedawno ogłosiłam, to wygrywa, dam dam dam:
Zizi, która napisała:
"Hej ;*
Super blog. Trafiłam tu przypadkiem i zostane. Podoba mi się on.
Fajnie piszesz. Zwrot akcji . Wiścigi .. łał.
Czekam na następny rozdział. Życzę weny i chęci.
Pozdrawiam Zizi."
Wszystkie były śliczne, ale ten ujął mnie najbardziej<3 Gratulacje, kochana:) Konkurs trwa dalej, jakby co!:)
Acha, i jest jeszcze jeden  w poście pod spodem:) Zachęcam do wzięcia udziału<3
Acha i komentujcie i obserwujcie to opowiadanie:) Nie zależy mi na ilości komentarzy, chodzi o to, aby wiedzieć, ile osób to czyta<3 Dlatego to takie ważne:)
Dobranoc,
Natka99<3




Konkurs:)

Hej!
Nie, to niestety nie nowy rozdział:( Mam już napisany kawałek, ale jest on stworzony "na żywca" i nawet  nie wiem, czy jest sens go dalej pisać, czy zacząć od nowa;( Przyznam się szczerze, że jestem perfekcjonistką i nie chcę was zawieść:( A, nie umiem napisać czegoś, bez wcześniejszego spisania tego na kartce, więc nie wiem, co z tego wyjdzie;(



A teraz przejdźmy może, do nieco przyjemniejszej części tego posta, a mianowicie, do tego, iż organizuję dla was konkurs z okazji 10 000 wyświetleń tego bloga! Chcę wam strasznie za to podziękować, bo nie sądziłam, że aż tyle osób będzie to czytać<3 Jesteście wspaniali.

O co chodzi z tym konkursem?
Otóż tak: lubicie rysować? Pisać? Zajmujecie się grafiką komputerową? Ten konkurs jest dla was! Możecie wymyślić dowolną rzecz związaną z moim blogiem, np. narysować jakąś pracę, wymyślić szablon, zwiastun, wiersz, spisać nową, odświeżoną fabułę, itp.
NIE MUSICIE MIEĆ TALENTU, ŻEBY BRAĆ W TYM UDZIAŁ! LICZY SIĘ POMYSŁ!!!

Najbardziej brany pod uwagę będzie fragment rozdziału 9, wymyślony przez was! Jestem ciekawa, co wymyślicie!:) Jeśli 9 będzie opublikowana, zanim coś wyślecie, rozdziały dalej są brane pod uwagę, ale wtedy, musicie przesłać fragm. rozdziału 10, itd.
Może ten konkurs, sprawi, że będę chciała podjąć z kimś współpracę i założyć innego bloga? Albo zawrzeć nowe znajomości? Kto wie?

A teraz sprawa najbardziej przez ludzi kochana, a więc: NAGRODA!
Nagrodą jest przedpremierowo wysłany na twojego maila rozdział (w zależności od tego, jaki był ostatnio opublikowany, np. jeśli 27, to wysyłam zwycięzcy 28:D), polecenie twojego bloga, w zakładce, która zostanie specjalnie założona ku czci zwycięzcy:), oraz podjęcie współpracy, np. wspólny blog:)

Kontakt do mnie:
e-mail: natka99.blogerka@gazeta.pl
gg: 32442668

Pytania? O czymś zapomniałam napisać?
Piszcie w komentarzach:)

Do kiedy trwa konkurs?
Od dzisiaj od godziny dokładnie 13:10, do 15 lipca, do godziny 20:00!!! Wyniki zostaną podane następnego dnia, również o 20:00:)

Kto zasiada w jury?
Oczywiście: ja (Natka99) i moja siostrzyczka, która i tak, by wybrała i tak:)

Zachęcam do brania udziału w tym konkursie, bo WARTO!:) Czekam na wasze prace<3
Do napisania,
Natka99<3



(P.S. Rozdział powinien pojawić się dzisiaj wieczorem, tak z okazji Dnia Dziecka;) A, więc wysyłajcie 10 lub 11, chyba że wyrobicie się do wieczora:D)

sobota, 17 maja 2014

08: "Chyba nie chcemy jej zabić, prawda?"

Proszę, aby KAŻDY, kto czyta mojego bloga skomentował ten rozdział!:)
+
Ważna notka pod rozdziałem!!!;)
Miłego Czytania<3




~Rose~
Bezwładnie opadłam na łóżko znajdujące się w moim pokoju. Powoli miałam tego wszystkiego serdecznie dość. Nie wiem już nawet, kiedy ją porwali! Dzień, tydzień, a może miesiąc temu?! Liczby przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Wszystko co czułam to samotność, która obejmowała każdą komórkę mojego ciała. Tęsknota za siostrą sprawiła, że nie spałam praktycznie w ogóle, a kolejny, następny dzień był jedną, wielką niewiadomą, ku której bałam się kroczyć.
Rodzice non stop byli pochłonięci poszukiwaniami El, a na naszą gosposię, nie chciałam zwalać wszystkich moich problemów. Ta kobieta i tak wystarczając w życiu przeszła.
Jedna rzecz ciekawi mnie jednak i nie daje spokoju: czemu rodzice wcześniej traktowali Lizzie, jak powietrze, jak kogoś, kogo nie ma, a teraz robią wszystko, aby ją znaleźć? Czy dopiero jej porwanie uświadomiło im, że ją kochają?! To przykre, ale może być prawdziwe. Boję się tylko, że okaże się, że organizują całe te poszukiwania, żeby media i całe środowisko po nich nie "pojechało".
- Rose, chodź tutaj! - krzyknęła z dołu mama. Leniwie dźwignęłam się ku górze i starałam się zlekceważyć lekkie zawroty głowy, spowodowane nagłą zmianą położenia. Cicho westchnęłam spoglądając na zdjęcie, położone na komodzie, na przeciwko mojego posłania. Przedstawiało mnie, El, Sophie i Carrie, w dniu szesnastych urodzin Liz. Wszystko było wtedy takie łatwe, beztroskie, przynajmniej tak mi się wydawało....
*RETROSPEKCJA*
"- Lizzie, wstawaj! - piętnastoletnia, uśmiechnięta szatynka, krzyczała i próbowała dobudzić siostrę. - Elizabeth Bella Carter, rusz ten tyłek i chodź! - uderzyła ją poduszką i wyszła z pokoju, by po chwili wrócić ze szklanką zimnej wody, której zawartość, została wylana na twarz dziewczyny.
- Rose, pali się, czy co?! - pisnęła rozzłoszczona nastolatka, patrząc ze zdziwieniem na swoją przemokniętą piżamę, na co młodsza siostrzyczka zachichotała pod nosem. - Co ci się stało?
- Masz dzisiaj urodziny! Nie możesz przespać tego dnia! - spojrzała na nią z wyrzutem i dorzuciła: - Ubieraj się i złaź na śniadanie! - zaczęła zmierzać w kierunku drzwi, kiedy usłyszała cichy szept:
- Po co obchodzić urodziny, i cieszyć się z tego, skoro dla wszystkich jest się problemem.... - szatynka zatrzymała się w pół słowa, i zagryzła policzek od środka.
"Mi jesteś potrzebna, Liz!" - pomyślała i wyszła, udając, że nie słyszała.

Eli zeszła na dół, pół godziny później, szurając butami z nudów.
- Uśmiechnij się! - Rosie podeszła do niej i podniosła jej policzki, tak, by wyglądała na wesołą. - Od razu lepiej! - wywyższyła się, jak wielki znawca i puściła poliki siostry, przez co jej twarz na powrót przybrała minę męczennika.
- Dzień dobry, Elizabeth! - szepnęła Martha, tutejsza gosposia i podała dziewczynie posiłek. - Wszystkiego najlepszego! - szepnęła, po czym delikatny uśmiech rozjaśnił jej twarz, ale znikł natychmiastowo, po ujrzeniu mamy nastolatek rozmawiającej przez telefon.
- Cześć, mamo! - pisnęła El i podbiegła do niej z uśmiechem. Kobieta spojrzała na nią z góry i zatrzymała się, ponieważ dziewczyna, patrząca na nią z nadzieją w oczach, zatorowała jej drogę. Po chwili odepchnęła ją i minęła, ignorując jej obecność.
- Lizzie.... - szepnęła współczująco Rosalie, ale nastolatka przerwała jej z krzykiem:
- Wiesz, co?! Uczucia i ich okazywanie są przereklamowane!
Nim młodsza siostra zdążyła jakkolwiek zareagować, usłyszała trzask drzwi, a El zniknęła. Przełknęła gulę w gardle i starała się powstrzymać łzy napływające do oczu. Chciała, żeby Elizabeth zapamiętała ten dzień, żeby była szczęśliwa! I nie zbyt jej to wyszło.
(...)
Liz wróciła późnym popołudniem. Ze spuszczoną głową pomaszerowała do swojego pokoju. Jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy Car i Soph, siedziały tam i na nią czekały.
- Wszystkiego najlepszego, wariatko! - roześmiały się i przytuliły dziewczynę. Już po chwili ciągnęły ją za sobą, na łąkę, na której leżał koc i kosz piknikowy.
(...)
Rosie szła już spać i chciała powiedzieć starszej siostrze dobranoc, jak to robiła co wieczór. W pewnej chwili usłyszała trzask i damski pisk, więc czym prędzej wbiegła do jej pokoju.
- Matko! Liz! - wystraszona chciała podbiec do dziewczyny, ale było to niewykonalne, bo praktycznie w całym pomieszczeniu leżały kawałki rozbitego szkła.
- Liz.... - wyszeptała spokojnie i ze łzami w oczach spojrzała na siostrę, stojącą z twarzą obojętną, niewyrażającą żadnych uczuć i beznamiętnym wzrokiem lustrującą całą przestrzeń dookoła siebie. Rose pobiegła po zmiotkę i szybko pozbyła się raniących kawałków z podłogi. Pisnęła z przerażenia, widząc krew znajdującą się na dłoniach dziewczyny i przesiąkającą przez białe skarpetki na chudych kostkach siostrzyczki.
- Liz, zwariowałaś?! - na jej upomnienie, dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami. - Mogło stać ci się coś poważnego! - Różyczka krzyczała dalej, już nie kryjąc łez i opatrywała rany, zadane przez cząstki wazonu.
- I tak nikogo nie obchodzę. - mruknęła, wyrywając się i wychodząc na balkon. Usiadła na kocu i wyglądała przez szczeble od barierki.
- Mnie obchodzisz.... - szepnęła piętnastolatka, ale tak cicho, że sama nawet tego nie usłyszała. - Słyszysz?! - powiedziała głośniej. - Mnie obchodzisz.... - pisnęła żałośnie i usiadła obok. - I nawet, jeśli nie chcesz żyć dla siebie, to żyj dla mnie! - po tych słowach wtuliła się w nieruchome ciało siostry, a głośny szloch odebrał jej zdolność mowy.
-Przepraszam.... - mruknęła Lizzie, lekko ją obejmując.
- Łatwo ci mówić! - kontynuowała Rose. - Życie naprawdę nie ma dla ciebie żadnego znaczenia? - wychlipała i uniosła głowę, żeby spojrzeć na zamyśloną i nieobecną twarz siostry.
- Miało, kiedyś.... Teraz już nie ma. I dobrze.... - odpowiedziała nie spoglądając na nią.
- Nie ma znaczenia?! Czy ty się słyszysz?! A pomyślałaś choć raz w tym wszystkim o mnie?! Że może jesteś moją siostrą?! Że cię kocham?! I, że nawet, jeśli ciebie już nie będzie , to ja dalej będę musiała się męczyć! Co?! Ja też mam się targnąć na własne życie, co?!
- Łatwo ci mówić! Ty się męczysz?! - wybuchła w pewnym momencie, El. - Ty nie wiesz, jak to jest być pośmiewiskiem, być olewanym! Nie wiesz, jak to jest, kiedy właśni rodzice mają cię daleko gdzieś od ponad dziesięciu lat! Jak mnie nie będzie, wszystkim będzie się żyło lepiej, rozumiesz?! - dokończyła już spokojniej, a po jej policzkach spłynęły pierwsze słone łzy.
- El.... - szepnęła, chcąc ją przytulić, ale skończyło się to odepchnięciem jej.
- Nie wiesz, jak to jest! Nie rozumiesz! - szeptała. - Oni zawsze cię kochali! Wywyższali i uwielbiali nad życie....
- Ciebie też kochają.... - młodsza siostra pisnęła bez przekonania.
- Kochają?! - prychnęła. - A, więc według nich, to co odstawiają to miłość?! Nawet szowinistyczna "miłość" XXI wieku, nie może zostać porównana do tego, jak mnie traktują! Albo raczej nie traktują! I..., i nawet, jeśli czasem zgrywam obojętną, to strasznie ci momentami zazdroszczę.... - dokończyła i zacięła się.
- Czego? - odparła zdziwiona Rose.
- Czego?! Miłości, przyjaciół, zrozumienia.... WSZYSTKIEGO!
- Liz.... - dziewczyna nie wiedziała, co zrobić, aby ją pocieszyć.
- Daruj sobie! - ucięła z goryczą w głosie, a między nimi zaległa cisza.
- Czasem mam wrażenie..., że oni wcale nie chcieli, żebym się urodziła! Że jestem tylko piątym kołem u wozu w naszej rodzinie i trzeba to piąte koło w końcu odczepić, bo tylko przeszkadza w prawidłowej jeździe. Taka czarna owca.... - jej głowa opadła na krzesło i siostra widziała, że Liz analizuje słowa, które przed chwilą wypowiedziała.
- Liz, nawet jeśli tego nie dostrzegasz, to jesteś potrzebna masie ludzi, bo wiesz, nawet, jak myślimy, że jesteśmy sami, to tak nie jest, bo zawsze opiekują się nami nasi aniołowie stróżowie, którzy wspierają nas wszystkich, bez wyjątku, w chwili zwątpienia. - Rose uśmiechnęła się pocieszająco i wyciągnęła zza siebie małe pudełeczko.
- Co to? - mruknęła szesnastolatka.
- Dałabym ci go już rano, ale nie było okazji. - młodsza siostra uśmiechnęła się przepraszająco, i podała zawiniątko Elizabeth. Ta, otworzyła go, i wyjęła łańcuszek, z wygrawerowanym napisem na wisiorku: "Best Friends Forever".
- Nawet, jeśli jeszcze nie spotkałaś swojego księcia z bajki.... - kontynuowała Rosie. - To on istnieje i gdzieś tam czeka na ciebie. - mówiąc to wskazała na otaczający je - świat. - Może się okazać, że będzie to ktoś, kto nigdy w życiu nie przyszedłby ci do głowy, ale jednak.... - przytuliła się, do dziewczyny siedzącej obok i tak siedząc, spędziły ten "dzień" do samego rana.
*KONIEC RETROSPEKCJI*
Słona łza wypłynęła z mojego oka i wyznaczyła ścieżkę na moim policzku.
Czy Lizzie, chciała się kiedyś targnąć na życie? Oczywiście, ale za każdym razem niweczyłam jej plany. Nie mówiłam o tym rodzicom, bo:
a) wiedziałam, że nic ich to nie obejdzie,
i b) byłam pewna, że przez to znienawidzą ją jeszcze bardziej.
Ale patrząc na to, jak ona cierpi, wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Nie wiem, czy to empatia, ale widząc ból, jaki ją ogarniał, sama zaczynałam go odczuwać.
- Rose, natychmiastowo złaź na dół! - krzyknęła moja rodzicielka, co przywróciło mnie na ziemię. Powłócząc nogami skierowałam się w stronę głosu, czyli, jak się okazało - do salonu.
- Córciu, to komendant Liam Payne. - przerwała, uśmiechając się i czekając na moją reakcję. Pokiwałam głową w jego stronę, na co mężczyzna wstał i ucałował moją dłoń, powodując wypieki na moich policzkach.
- My się już chyba znamy! - mężczyzna po wypowiedzeniu tych słów, mrugnął do mnie jednym okiem.
- Tym lepiej! - wykrzyknęła kobieta. - Zaraz powinien wrócić tata z innym policjantem, teraz pojedziecie wy, a tobie będzie łatwiej, bo w końcu byłaś świadkiem. - klasnęła w dłonie, zadowolona ze swojego pomysłu.
- Proponowałbym, żebyśmy skierowali się w stronę Dublina. Jest tam dużo lotnisk i jeśli chcieliby opuścić kraj, zrobiliby to właśnie tam! - powiedział i podał mi, wskazaną przez moją mamę kurtkę.
- Dobrze.... - szepnęłam cichutko, nieco speszona i wyszłam z domu, niemalże zderzając się z innymi policjantami.
- My pojedziemy na północ, wy na południe. W końcu mogą być wszędzie! - rozkazał pozostałym, a mnie kulturalnym gestem zaprosił do środka radiowozu.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale mieliśmy jechać ku południu.... - zwróciłam mu uwagę, na co uśmiechnął się przepraszająco i lekko przeczesał idealnie ułożone włosy.
- Ach, no tak! - wyglądał na zaskoczonego, ale i tak, pojechał na północ.
Wszystko byłoby spoko i w ogóle, gdyby nie fakt, że napis świadczący o przyjeździe do Mullingar, minęliśmy z godzinę temu.
- Chyba jedziemy w złą stronę! - spanikowałam.
- Cóż.... - przeciągnął wyraz, przykładając pistolet do mojego brzucha. - Jeśli chcesz przeżyć, pojedziesz tam, gdzie rozkażę!








~Elizabeth~


Louis odsunął się ode mnie i lustrował moją twarz obojętnym wzrokiem. Czując, jak się rumienię, spuściłam głowę i przyglądałam się swoim skarpetkom. To, co przed chwilą się stało, nie było normalne. Zdecydowanie nie było normalne!
- Następnym razem trzymaj buzię na kłódkę, bo nie będę taki dobry! - syknął i popchnął mnie do tyłu, czego skutkiem był mój upadek..., a sam wyszedł z pomieszczenia.
Dopiero teraz dopuściłam do siebie ból, jaki sprawiały mi rany zadane przez chłopaka. Chyba leki przeciwbólowe przestały działać! Rękoma objęłam swoje ramiona i skuliłam się, chcąc zrobić wszystko, aby nie bolało.
"Pomyśl, o czym innym, El! I tyle!" - łatwo ci mówić! Chociaż..., pomyślmy: jak on mógł mnie tak potraktować! Czuję się, niczym nic niewarty przedmiot! Nie wierzę, że jakkolwiek nie zareagowałam! Mogłam go odepchnąć, kopnąć, cokolwiek!
"A ty, Elizabeth nie zrobiłaś nic absolutnie nic! A może ci się podobało?" - nie prawda!
Nie podobało!
A może podobało?
Po moich policzkach spłynęły łzy, kiedy ból stawał się nie do zniesienia. Zabawne! W normalnych warunkach zrobiłabym wszystko, żeby bolało, bo to mogłoby znieść ból wewnętrzny! Dopiero teraz zauważam, jaka to była głupota! Zachowywałam się, jak niedojrzały, rozpieszczony nastolatek! Ale w głębi chciałam po prostu zrozumienia, czy tak trudno to ogarnąć?!
- Pomocy! - wydusiłam z siebie.  -Pomocy.... - wyjąkałam, czując, że opuszczają mnie siły. Usłyszałam kroki w moją w moją stronę, a potem obraz mi się urwał. Ja natomiast zostałam otoczona powłoką bezpieczeństwa i nieświadomości.
~Niall~ 
Usłyszałem jakiś cienki głosik, co zmusiło mnie do przerwania konsumpcji tacosów, zamówionych przez Harry'ego (tylko dla Harry'ego) i wyglądnięcia za głosem.
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, była skulona, nieprzytomna nastolatka leżąca na podłodze. Louis, mogę ci obiecać, że kiedyś cię zabiję! Masz słowo Niall'a Horan'a!!!
Pobiegłem do kuchni po tabletki przeciwbólowe i podałem nieprzytomnej. Korzystając z faktu, że nikogo nie widziałem na horyzoncie, wziąłem kruche ciało Elizabeth na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Tam, ułożyłem ją na łóżku i przykryłem cieplusią i milusią kołdrą. Sam usiadłem na krześle naprzeciwko i lustrowałem twarz dziewczyny. Uśmiechnąłem się, widząc, jak jej oddech staje się miarowy, co świadczyło o tym, że najpewniej usypia.
Szczerze, śledząc ją niemal codziennie po szkole, tak bardzo się do niej przywiązałem i tak wiele jej nawyków poznałem, że z czasem uświadomiłem sobie, że nie chcę jej zabijać.
Podszedłem do niej i usiadłem na skraju łóżka, palcami rozczesując jej zlepione krwią kosmyki włosów. Wzrokiem lustrowałem jej ubrudzone czerwoną cieczą i posiniaczone ciało. W pewnym momencie nastolatka obróciła się tak, że ułożyła swoją główkę na mojej dłoni. Była taka delikatna, krucha, taka słodka.
Moim marzeniem było ujrzeć, jak się uśmiecha. Choć ten jeden raz, dla mnie. Ale, dlaczego miałaby to zrobić?! Jestem zabójcą! Złym człowiekiem, który nie zasługuje na nic, co dobre!
Nie wiedzieć czemu, uniosłem rękę i opuszkiem kciuka, delikatnie, aby jej nie obudzić, muskałem jej czoło, zabrudzony krwią policzek, malutki nosek, podbródek. W pewnym momencie zatrzymałem wzrok na jej różowych wargach. Coś wewnątrz mnie strasznie chciało ją pocałować. I szczerze, już miałem to zrobić i pewnie zrobiłbym to, gdyby nie drzwi, które się otworzyły, a do środka wpadł wkurzony Louis, przez co natychmiastowo odskoczyłem od nastolatki.
- Co ty do 100 gęsi pieczonych, tu wyrabiasz?! - syknął, a jego źrenice gwałtownie się zwężyły.
- Opiekuję się.... - bąknąłem nie patrząc na niego.
- Tyle to jeszcze zdołałem zauważyć! - krzyknął, wyrzucając ręce w górę i tym samym budząc El.
- To nie krzycz! - mój opanowany głos chyba doprowadzał go do szaleństwa.
- Jest naszym więźniem, a zachowujemy się, jak jakieś niańki do rozpieszczonych bachorów!- na chwilę przerwał i zmierzył mnie surowym wzrokiem.  Wiedząc, że mam zamiar zacząć mówić, przerwał mi i wrócił do poprzedniej myśli. - A może ty się w niej zakochałeś?!  - uśmiechnął się szyderczo, zakładając ręce na piersi.
- Proszę cię. - mruknąłem. - W niej?! - wskazałem na wystraszoną, ale i rozespaną nastolatkę.
- Tylko uważaj. - szepnął, podchodząc do mnie. - Jak się w niej zakochasz, to nie proś, żebyśmy ci pomogli, bo od zabicia jej, nas nie odwiedziesz. - przedrzeźnił mnie, co wywołało niemałą złość, widoczną na mojej twarzy.
- Nie jestem w niej zakochany! - warknąłem i poderwałem się z krzesła, stając naprzeciwko chłopaka.
- Udowodnij! - powiedział. Wiedziałem, że mnie podpuszczał, ale chęć pokazania mu, że mam rację, była silniejsza. Gwałtownie obróciłem się w stronę dziewczyny, złapałem jej kruche ciało i z całej siły, uderzyłem nią o szafę. Kopnąłem ją w żebra, co chyba dostatecznie ją dobudziło, bo wydała zduszony pisk.
- Przestań! - szepnęła, co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Już zamierzałem ją kopnąć po raz kolejny, ale czyjąś silna ręka mnie powstrzymała.
- Wystarczy. - warknął i schylił się, aby podnieść z ziemi ciało Liz. - Chyba nie chcemy jej zabić, prawda? - uśmiechnął się triumfalnie, wynosząc dziewczynę z pomieszczenia.
~Louis~
Otworzyłem drzwi do mojego gabinetu i wszedłem do środka. Pierwszym, co przyszło mi do głowy było położenie jej na sofie naprzeciwko biurka. Oparłem się plecami o drewniany blat i uważnie, z nic niewyrażającą miną, skanowałem jej ciało.
I nagle mnie olśniło. Wpadłem na genialny pomysł, który w niedługim czasie zamierzałem wcielić w życie.
- Lubisz auta? - zaległa chwila ciszy. - Jeśli nie, to polubisz, bo zamierzam zabrać cię na wyścigi....

"Jeżeli miłość two­ja nie ma żad­nych szans, po­winieneś za­mil­knąć, bo nie na­leży mie­szać miłości z niewol­nic­twem ser­ca. Miłość, która pro­si, jest piękna, ale ta, która błaga, jest uczu­ciem lokajskim."
                                                               Antoine de Saint Exupery

Hej, witam was po tej długiej przerwie:) Przepraszam, że rozdział tak późno, ale miałam maaaasę nauki:( Ale teraz postaram się dodawać rozdziały wcześniej:)
Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, komentują, obserwują<3 Rany, nie sądziłam, że będę miała aż 11 osberwatów = czytelników i 17 komentarzy pod ostatnim rozdziałem:)
Dacie radę dobić do 25??? Albo nawet 30???:) Ach, te moje marzenia...:D Ale miłoby by było widzieć, ile osób to czyta, dlatego to takie ważne:)
Wybaczcie mi ten beznadziejny rozdział:( Mam nadzieje, że następny będzie choć trochę lepszy:) Ostatnio mam doła i sama nie wiem, czy dalej pisać;( A wy co o nim sądzicie???:) Mam nadzieję, że choć trochę się wam spodoba<3
Przypominam o konkursie na blog miesiąca, którego wyniki zależą tylko i wyłącznie do was, więc głosujcie!!:) Więcej informacji w poście o tytule: Blog Miesiąca: Maj:)
Jak wam się podoba nowy szablon??? Mi osobiście baaaardzo:)
To chyba na tyle...,
Do zobaczenia,
Natka99<3

środa, 14 maja 2014

Nominacja "Liebster Award"

Hej, dzisiaj przychodzę do was z nominacją do "Liebster Award":)
Zostałam nominowana przez: Nikka Tommo z Hard Love


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania, na które mam odpowiedzieć: 1. Ile masz lat?
    - Rocznikowo mam 15 lat, miesiącami jeszcze 14:)
2. Ulubiona muzyka.

     One Direction, One Direction, One Direction...<3
     A tak poza tym lubię słuchać Little Mix, Imagine Dragons, Nickelback'a, Shakirę, Evanescence i wiele, wiele innych... ;)
3. Co najbardziej lubisz w byciu pisarką, autorką bloga?

    W byciu pisarką i autorką bloga, bardzo cenię sobie moich czytelników i wszystkich,
    którzy wyrażają swoją opinię, o tym, co piszę<3 Oczywiście uwielbiam pisać, tworzyć
    historie, które kształtują się w mojej głowie:) Kocham to, że mogę dzielić się z wami moją
    (niekoniecznie dobrą i ukształtowaną) twórczością i zwariowanymi pomysłami:) Ale
    największą radość sprawiają mi osoby, które nie mogą się doczekać rozdziału i piszą
    wyczerpujące komentarze, dzięki którym wiem, że ktoś czyta moje wypociny:*
4. Gdybyś miała możliwość poznać sławną osobę to kto to by był i dlaczego?
     Oczywiście byłoby to calutkie One Direction, jeśli miałabym wybrać tylko jedną osobę, to
     byłby to Lou, Harry lub Niall, którzy są moimi faworytami<3 Ale najbardziej chyba Louis,
     bo zdaniem mojej siostry pasuję do niego, Zayn'a albo do Hazzy, gdyż ponieważ mamy
     podobne charaktery i chyba dobrze bym się z nimi rozumiała:) Louis jest szalony
     i zwariowany, Zayn - twórczy i pomysłowy, a Harry..., to Harry, jego nie da się nie 
     kochać:D 
5. Jaki jest twój ulubiony kolor?
    Myślę, że moimi faworytami są: błękitny, liliowy, seledynowy, brzoskwiniowy
    i cytrynowy :)
6.Mieszkasz na wsi czy w mieście?
    Na wsi, chociaż w sumie..., nie raczej wieś;)
7. Ulubione zwierzę?

    Strasznie lubię koty:) (to już wiem, co mnie łączy z Hazzą:*), oprócz tego pieski i chomiki:*
8. Co robisz kiedy masz doła?

    To zależy, jak wielkiego doła mam:) Często w takich momentach zamykam się w pokoju,
    wkładam w uszy słuchawki, czasem mam w takich momentach wenę i piszę, czasem też
    płaczę;(
9. Wolisz jechać na wakacje w góry czy nad morze i dlaczego?

     Nad morze<3 Jestem leniuchem i lubię leżeć na piasku, przez to wypoczywać:) Kocham te
     charakterystyczne lasy, zapach ryb ze smażalni, czuwania na plaży do wieczora
     i obserwowania fal:) Chcę już wakacje:*
10. Ulubiony przedmiot w szkole?

      Tutaj moim faworytem jest angielski, polski i historia:) Jednogłośnie przegłosowane,
      mam umysł humanistyczny:)
11. Co robisz w wolnym czasie oprócz pisania?

      Ojej, ciężkie pytanie:) Bazgrolę w moim zeszyciku, trochę pomaluję, pośpiewam, pogram
      na gitarze, powkurzam rodzeństwo (:D)... Lubię też czytać książki, które potrafią
      natchnąć do pisania i przywrócić człowiekowi wenę<3

Mam nadzieję, że uporałam się z odpowiedziami na pytania:)


Pytania, które zadaję nominowanym:
1. Ile masz wzrostu?
2. Jakie jest twoje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
3. Twój ulubiony owoc.
4. Czy masz jakieś niespełnione marzenie??? Jeśli tak, to dlaczego.
5. Najbardziej znienawidzony przedmiot w szkole i dlaczego właśnie on.
6. Jakie jest twoje motto życiowe, którym kierujesz się na co dzień?
7. Czy masz rodzeństwo, jak tak, to kogo?
8. Wymarzony dzień, jaki chciałabyś spędzić.
9. Jeśli miałabyś wziąć ślub z jakąś sławną gwiazdą, z kim??? I kogo zaprosiłabyś na wesele?
10. Największa wpadka, jaka przydarzyła ci się w życiu.
11. Czy masz jakąś radę, dla osób, które czytają, to co piszesz??? Jeśli tak, to jaką?



Blogi, które nominuję: 
1. All That Matters autorstwa skybells.
2. I feel and I need autorstwa Dirty Lou.
3. The Way You Make Me Feel autorstwa Mała Mi.
4. First Forbidden Love autorstwa Malinowa Rose.
5. Dark Prince autorstwa Pacia Zneks.
6. Change autorstwa Hug Horan.
7. Sorry, I love you. autorstwa Klaudia K.
8. Solitary - Niall Horan Fanfiction autorstwa perra.
9. Chocolate Potato autorstwa DlaCb Agniecha.
10. Variable autorstwa Magda Lena i Curly Angel.
11. Prisoners of Death autorstwa Alexxa.

To chyba ode mnie tyle:)
Nowego rozdziału spodziewajcie się na weekendzie :)
Dodawajcie się do obserwatorów:* To wiele dla mnie znaczy<3
Do zobaczenia,
Natka99<3
 

piątek, 2 maja 2014

Blog Miesiąca: Maj!!! (Notka edytowana, przeczytaj proszę jeszcze raz)

Kochani, przychodzę dzisiaj do was z dobrymi informacjami!
Zostałam nominowana do 2 blogów miesiąca: MAJ!!!
Rany, jak się cieszę!:D
Pierwszą nominację dostałam na Spisie Fanfiction
a drugą na Spisie Blogów 1D

Jeśli czytacie mojego bloga, to wchodźcie na te strony, i głosujcie w ankietach, po bokach:)
Na pierwszym spisie, po lewej stronie, a na drugim po prawej:)
To dla mnie bardzo ważne, więc jeśli czytacie moje wypociny, i w jakiś sposób podobają wam się, to oddawajcie głosy:) Będę wdzięczna za każdy:D
Głosowanie trwa jeszcze przez długi czas, jakim jest miesiąc, dlatego proszę was o GŁOSOWANIE!!!

Korzystając z faktu, że dodaję dzisiaj posta, informuję was, że założyłam zakładkę, z zapowiedziami rozdziałów, w której jest zapowiedź rozdziału 8, a sam rozdział, powinien pojawić się w najbliższej przyszłości:) Założyłam wraz z współautorkami 2 nowe blogi, do których linki podam wam niebawem:D Gdybyście jednak, już chcieli na nie wejść, to odwiedzajcie mój profil:)
To chyba na tyle:) Jeszcze raz proszę was o głosy w ankietach<3 Każdy się liczy:*,
Natka99<3

(P.S. Mój wujek stał mi za plecami i prosił, żebym o nim napisała w tym poście, więc o nim piszę:P Przy okazji: pozdrowienia dla niego:))
(P.S.2 link na nowego bloga: http://science-can-sometimes-easy-fanfiction.blogspot.com
Liczę, że wejdziecie i skomentujecie!!!:D)